Tradycje Karniszyna
Karniszyn szczyci się wieloma tradycjami i zwyczajami. W tym dziale przedstawimy wybrane z nich, jak również legendy i podania lokalne.
Tradycje
Tradycje strażackie i muzyczne
związane z OSP są sięgają dwudziestolecia międzywojennego. OSP
oprócz podstawowych obowiązków zajmuje się też
obsługą uroczystości lokalnych. Od 1992 r. gdy obchodziła 50-lecie
istnienia ma własny sztandar. Działa też orkiestra strażacka. Wiele
pokoleń Karniszynian związało się z orkiestrą strażacką i OSP w
Karniszynie i Bieżuniu,
Z tradycji muzycznych wyrósł również
zespół muzyczny który po 1945 r. był lokalnie bardzo
popularny. Zachowało się zdjęcie muzyków z
1952 r. na stronie FB Żuromińskiej Grupy Historycznej link. Patrz również na stronie Opis - OSP. OSP prowadzi świetlicę w remizie, zajmuje się organizacją imprez i lokalnych uroczystości.
Rolnictwo. Podstawowe zajęcie rolników od wieków nadal jest podstawą utrzymania większości mieszkańców. Pomimo że najmniejsze gospodarstwa powoli ustępują, średnie i większe gospodarstwa rozwijają się. Od lat 70. XX w. w rejonie intensywnie rozwija się drobiarstwo. Dawniej znaczny udział miała również produkcja mleka i hodowla bydła, czemu sprzyjały rozległe łąki nadwkrzańskie, obecnie kontynuowane przez większych hodowców. Zmienia się strutkura gospodarstw. Te małorolne o pow. do kilku hektarów ustępują większym. Zmienił się też wygląd wsi, która jest w całości murowana o jednorodnej strukturze siedlisk i uporzadkowanej zabudowie. Tereny okolicznych powiatów to jedno z większych w kraju "zagłębi" ferm drobiu, co dało o sobie znać podczas epidemii ptasiej grypy na początku XXI w. W Karniszynie również od dekad działa ferma.
Tradycje sołeckie sięgają
czasów najdawniejszych, zanim jeszcze powstało miasto. Z
krótką przerwą w latach 1519-1662 funkcjonuje nieprzerwanie
funkcja sołtysa. Przy sołtysie działa rada sołecka. Jako organ
pomocniczy gminy ma kluczową rolę w realizacji zadań publicznych na
terenie sołectwa.
O dawnych sołtysach nie wiemy wiele. W księgach
metrykalnych nie podawano zazwyczaj tej funkcji w opisach przed XIX w.
Znamy jedynie sołtysa Budkę z XIX w.
Koło gospodyń wiejskich to również prężnie działająca organizacja wiejska wspierająca lokalne tradycje i uroczystości.
Zwyczaje
Aktualnie kultywowane są tradycje objazdu pola, dożynek, ostatków, których oprawę ubogacają wszystkie organizacje wiejskie: Rada sołecka, OSP, orkiestra i KGW.
Dawne zwyczaje
Lokalne legendy i podania zajmują szczególne miejsce w mojej pamięci, gdy jako dziecko słuchałem ich z zaciekawniem od prababci i babci.
O zamku i tunelu. Najwięcej
mówiło się o dawnym zamku za Lutą na łąkach, który
pamiętał czasy Bolesława III księcia płockiego, Bolesława Krzywoustego
i Kazimierza Wielkiego, a z którego pozostały tylko zniszczone
wały, wytoki fos i luźno rozrzucone kamienie. Kazimierz Wielki miał
zamek nawet wizytować. Zamek miał wielokrotnie odpierać wrogie ataki
najpierw Prusów a potem Krzyżaków. Miał być murowany i
połączony tunelem podziemnym z zamkiem bieżuńskim. Wręcz
nieprawdopdobna historia dla małego dziecka.
Opowiadano, że podczas różnych prac polowych na łąkach odkrywano
wejścia do podziemi w karniszyńskich ruinach. Tajemnicz zamurowane i
niezbadane przejścia w podziemiach miały być w pałacu bieżuńskim.
Przejście miało prowadzić przez wysoczyzny na zalewowych łąkach na
zahcód od zamku, dalej w kierunki Dębowca na południa i
Wysokiego na północny-zachód, z Dębowca do zamku w
Bieżuniu.
Być może przed 1939 r. jeszcze jakieś
kawerny-pozostałości podziemi zamkowych isntiały między wałami
karniszyńskiego zamku. Miały tam być nawet zarośla i woda stojąca w
zagłębieniach dawnych fos, nie mniej dziś po podziemiach śladu nie ma,
nawet wały zrównano z ziemią.
Do zbudowania nawierzchni bitumicznej na
karniszyńskiej ulicy był bruk - kocie łby wykonane w czynie społecznym
w latach 60 XX w. z lokalnego materiału, który w znacznej
mierze pochodził wg relacji miejscowych z kamienia zebranego z łąki
zamczyska i kościeliska, być może również z kępy na
zachód od zamku. Mówiło się, że Karniszyn chodzi i jeździ
po gruzach swego zamku.
O ile na kępie na zachód od zamku znajdowały się luźno
rozrzucone kamienie do lat 40 XX w. to przejście łączące zamki raczej
miało charakter naziemny i było ukryte między bagnami przez oczerety i suche łachy.
Tunelu na torfowych zalewowych łąkach w dzisiejszym rozumieniu byłby
raczej niemożłiwy do wykonania, poza tym samo słowo tunel dawniej oznaczało przejście ukryte, niekoniecznie pod ziemią.
Zamek wg opowiadań mieli zniszczyć Szwedzi a potem
go już nie odbudowano i popadał w ruinę. Na XIX - w. mapach w miejscu
zamku są zakrzewienia i zarośla oraz mokradła wokół.
O powieszonych Tatarach.
Jedna z opowieści mówiła o tatarach powieszonych w Karniszynie w
dawnych czasach za łupienie, podpalenia i porwania. Choć nie wskazywano
konkretnie czasu i okoliczności był to ważny element opowiadań o
czasach kiedy Mazowsze samo się rządziło. Była to często okazja do
manifestacji mazowieckiego patriotyzmu, który prababcia Pelagia
w jakiejś mierze z dumą wyznawała.
W opowiadaniu tym chodzić musiało o wydarzenia z
przemarszu wojsk Jagiełły pod Grunwald w 1410 r.przez Zawkrze,
które książę mazowiecki oddał w XIV w. w zastaw zakonowi
krzyżackiemu. Z tego powodu oddziały tatarskie idące z wojskiem
litewskim traktowały Zawkrze jak wrogi kraj. Skargi zawkrzańskich
panów doszły do króla, który pod karą śmierci
zakazał rabunków podczas kampanii przemarszu wojsk przez ziemie
Mazowsza.
Z tą legendą wiązano też opowieść o odkryciu w
Karniszynie w centrum wsi po jej wschodniej stornie dawnych ludzkich
szczątków podczas budowy domu. Lokalizacja domu nie jest pewna
ale może chodzić o teren w pobliżu prawdopodobnego dawnego
poszerzenia ulicy przy skrzyżowaniu z poprzecznymi drogami do zamku i
szosy lub nawet późniejszego placu targowego z czasu lokacji
miasta. Wyrok na Tatarach zapewne wykonano na placu w centrum wsi, a
skazańców pogrzebano obok placu.
O zapadniętym w bagnach kościele.
Posiadanie własnej parafii w Karniszynie musiało być bardzo ważnym
elementem tożsamości Karniszynian przed wiekami. Chociaż od liwkidacji
parafii w 1755 r. minęło bardzo dużo czasu, to legendy o kościele
rozbranym w 1770 r. były nadal bardzo żywe i wzbudzały silne emocje u
prabaci i seniorek, które opowiadały tę historię w latach 90 XX
w. Mówiono że kościół niszczał i zapadł się w bagnie.
Powtarzano też, że dzwonnica lub kościół, obaliły się do bagna
zahaczone siecią rybacką. Innym razem przywoływano wspomnienia dawnych
rybaków, którzy na głębinie za kościołem (dziś jest tam
mostek i zakole Luty) mieli zahaczyć dzwon lub dzwonnicę siecią lub
wędką, że słyszano nawet na łąkach, nocami dzwon karniszyńskiego
kościoła. Inni opowiadali że na łące wokół kamieni mających być
kamieniami z progu wrót kościelnych widywano nocami błędne
ogniki. Widywano je także na bagnach między Strzeszewem i Karniszynem.
Mówiło się również, że krzyż kamienny
w kruchcie biezuńskiego kościoła oraz kropielnica pochodzą z kościoła
karniszyńskiego. Tych przedmiotów miało być więcej włącznie z
jakimiś paramentami w kościele bieżuńskim.
O mieście mówiono mniej, ale w relacjach rodziny Czyżyków pobrzmiewała świadomość, że Karniszyn był miastem i że ich rodzina żyła tam nieprzerwanie od wieków, że byli dawniej mieszczanami. Wymieniano listy nazwisk głównych i najzamożniejszych gospodarzy. Z tych zapamiętanych były to z pewnością rodziny Czyżyków, Kanieckich. Od 1808 r. były 24 domostwa wiejskie w Karniszynie, dlatego wszyscy się znali. W 1770 r. domów było 18, a w 1735 r. tylko 12 wliczając dom młynarza. Miasto chyba nigdy nie było dobrze rozwinięte, zatem rada miejska jeśli działała zgodnie z prawem magdeburskim to zasiadała w niej ok. 1/5 głównych gospodarzy. Wspominano że Czyżykowie byli zamożną rodziną. Potwierdzają to wyniki badań genealogicznych, gdyż pochodzą od Tomka Czyżyka gbura - zamożnego włościanina. Gburów we wsi było kilku, skupiali zapewne największy areał gruntów z czasów miejskich. Po oczynszowaniu włościanie mieli nieco większą swobodę w zamianie i dzieleniu gruntów. Nadmierne skupianie ziemi drogą dzielenia i dziedziczenia kosztem innych gospodarstw było źle widziane przez panów, ponieważ pogarszało zdolności produkcyjne mniejszych gospodarstw.
O pochodzeniu nazwy Karniszyna mówiło się, że pochodzi od Karnego syna o czym już pisaliśmy w zakładce opis Karniszyna.
O karczmie i młynie. Wielu starszych mieszkańców opowiadało o istniejącej przed II wojną światową karczmie i młynie.
O zaściankach szlacheckich nad Wkrą, szlachcie chałupowej i panach. Prababcia miała wśród przodków i dalszych krewnych rodziny drobnoszlacheckie z okolicznych nadwkrzańskich siedzib dawnych rodów - Zgliczyn, Kocewo, Ługi, Stawiszyn. Chętnie opowiadała o zwyczajach rodzin drobnoszlacheckich, które niczym nie różniły się od zwykłych włościan, a często były biedniejsze od włościan posiadających duże gospodarstwa. Znała również zwyczaje rodzin zamożniejszych. Na kanwie tych opowiadań powstało opowiadanie o XIX-wiecznej rodzinie szlacheckiej.
O kwiecie paproci i lasku Wysokie. Prababcia opowiadała o magicznym kwiecie paproci kwitnącym w noc świętojańską, a że dawniej paprocie i konwalie spotkać można było tylko w lasku na kępie Wysokie na łąkach pod Strzeszewem, opowiadała o sowich spacerach tam. Zbierano tam też orzechy leszczynowe, jeżyny i grzyby. Było to miejsce magiczne w pamięci najdawniejszych Karniszynian, być może właśnie tam kryła się załoga zamku i Karniszynianie podczas wojen. Historia ta była inspiracją do napisania powiadania o kwiecie paproci w 1999 r. Poniżej ilustracje z tego tomu opowiadań. Obok Wysokiego znajdują się liczne wzgórki porośnięte dębami i wały będące pozostałością dawnych dróg polnych. Lubiłem tam spacerować polnymi drogami z babcią i kuzynami. Ze wspomnień powstał wiersz Szare wstęgi dróg.
Noc świętojańska dawniej zajmowała ważne miejsce w cyklu rocznym świąt. Organizowano pierwszą kąpiel, pierwszy raz wchodzono do rzek, biesiadowano nad rzeką i puszczano wianki. Świętowano w dzień i w nocy. Z nią wiąże się opowiadanie o kwiecie paproci i lasku Wysokie.
Koło różańcowe. Działało przez dekady od niepamiętnych czasów. należały do niego głównie kobiety. Regularne spotkania odbywały się cyklicznie w kolejnych domach. Oprócz aspektu religijnego miało ważny wymiar społeczny. Po odmówieniu różańca człoknowie byli goszczeni przez gospodarza poczęstunkiem, zazwyczaj tradycyjnymi wypiekami i herbatą. Omawiano bieżące sprawy wiejskie natury religijnej, społecznej i rodzinnej. Na tych spotkania przygotowywano ważne parafialne uroczystości.
Zbieranie ofiar na mszę za zmarłych na św. Rocha na wypominki za zmarłych na św. Rocha cała wieś zbierała datki na jedną mszę wspólną za zmarłych Karniszynian. Zwyczaj ten był jeszcze żywy na pocz. XX w.
Pasterze. Dawniej wieś opłacała pasterza wiesjkiego, którego zadaniem było wypasanie na wspólnych łąkach gromadzkich (poserwitutowych) bydła i owiec. Funkcja ta istnieje od najdawniejszych czasów. W metrykach z XVII-XVIII w. określenie ovilator lub pastor oviis było spotykane w Chamsku, było też i w Karniszynie. Funkcjonowało z czasem jako nazwisko - Owczarz, Owczarek. Funkcja pasterza stopniowo zanikła wraz z uwłaszczeniem. Potem wieś najmowała kogoś do wypędziania bydła na łąki. Pasterza zatrudniano jeszcze po 1945 r.
Stróż.Dawniej wieś opłacała również stróża nocnego, które przemierzał wieś nocą z lampą i laską, gwizdkiem. Był to sposób na zabezpieczenie wsi przed powszechnym rozbojem i złodziejstwem z zewnątrz. Wyganiano włóczęgów i osoby podejrzane. W razie zagrożenia stróż alarmował mieszkańców. Stróż wykazywał się dużąodwagą a jego praca należała do niebezpiecznych. Dawniej stróżem był pan Jach, który opowiadał różne historie o rzeczach, które widywał nocami.
Rybactwo. Mieszkańcy z rzek czerpali pożytki, zarówno z Wkry jak i Luty. Tradycje rybackie dobrze prezentowane są w Muzeum Małego Miasta w Bieżuniu. Dawniej, gdy Luta płynęła swobodnym korytem, nieprzegłębionym, miała liczne głębokie zakola, gdzie żyły wielkie szczupaki. Do przysmaków na świątecznych stołach należały raki, szczupaki i inne ryby łowione w okolicznych rzekach. Z połowem ryb z łodzi wiązały się legendy o zahaczonej siecią rybacką dzwonnicy, kościele lub dzwonie pogrążonym w bagnie.
Młynarstwo. To w Karniszynie dobrze działało do pocz. XIX w. Ciągła zmiana właścicieli i zarządców oraz brak stałej obsady młyna sprawił że ten podupadał. Dawniej przed 1800 r. młynarstwem zajmowały się całe klany, które stanowiły swoistą kastę, przekazywały wiedzę z pokolenia na pokolenie, z ojca na syna i obsadzały młyny w okolicy. Z ksiąg metrykalnych znane są rodziny Młynarzy - Młynarczyków, które pochodzą ze Skrwilna i Okalewa od XVII w. a obsadzały młyny nad Wkrą i Lutą. Z rodzin młynarskich wywodziły się rodziny foluszników i browarników żuromińskich - Browarnych a potem Browarków. W Karniszynie wdowa po młynarzu i foluszniku z 1735 r. zwana była Kręciezowska. Kręciescy to nazwisko folusznika i młynarza z Karniszyna. Zdaje się że głównym zajęciem jej męża była obsługa folusza, po jego śmierci folusz zaczął podupadać. Choć wdowa miała jednego syna nazwisko Kręcieski - Kręciezowski zanika w parafii Bieżuń. Młyn rozebrano w 1927 r.
Gwara lokalna. Choć w domu Witkowskich i Puszczów używano bardziej literackiej odmiany polskiego co można przypisać przedwojennej powszechnej edukacji, to u Czyżyków gwara była nadal obecna, a jej relikty leksykalne i fonetyczne nadal można było usłyszeć w latach 90. XX w. Zjawisko to było na tyle ciekawe, że zrobiłem mały słowniczek słów, które były dla mnie, wychowanego we Wrocławiu, nowością.
Przykłady:
- to ten, to ta, to to - wymawiane łącznie, często pod wpływem emocji, w znaczeniu ten, ta, to;
- siepie się - o tkaninie gdy się strzępi;
- latoś - tego roku;
- rogówka - kanapa narożna;
- sukenka, sukenkie - br. l.pl., zam. sukienkę;
- kedy - twarda wymowa ie po spółgłoskach;
- mazowieski - zamiast mazowiecki;
- jo - tak;
- drapak - miotła z witek brzozowych lub wiklinowych.
Zwyczaje wielkanocne i bożonarodzeniowe oraz pogrzebowe zmieniały się przez ostatnie dekady. Wszystko się unifikuje a te dawne już ulegają zapomnieniu.
W tym miejscu z czasem opiszę to co
szczególnie odróżniało moim zdaniem Zawkrze od innych
regionów oraz to co znam z opowiadań prababci i babci a już
zanikło.
Sekcję będziemy rozbudowywać. Jeśli są jakieś
regionalne potrawy lub zwyczaje, które należy tu dopisać,
prosimy o kontakt.
Boże Narodzenie:
Zwyczaje okresu adwentu i Bożego Narodzenia z terenu parafii Bieżuń
opisała Edyta Kowalczyk w artykule w BZH, nr 13 (1998/1999): Zwyczaje, obrzędy oraz wierzenia adwentowe i bożonarodzeniowe na terenie parafii Bieżuń na Mazowszu (Diecezja Płocka), s. 3-60, link
- wigilia była dniem postnym,
- snopy w kącie izby na Boże Narodzenie,
- siano dawniej kładziono pod stołem wigilijnym jak opowiadała
prababcia, babcia pamiętała jeż tylko symbolicznie niewielką ilość
siana kładzioną na wigilię pod obrusem,
- choinka wieszana była do powały w kącie izby, a nie stawiana,
- barszcz grzybowy na soku z kapusty kiszonej, gotowanej z marchwią,
pietruszką, z gotowanymi dużymi kawałkami prawdziwków,
doprawiany pieprzem, natką pietruszki i podawany z gotowanymi
oddzielnie ziemniakami w kawałkach,
- pieróg kapuściano-grzybowy pieczony w cieście drożdżowym.
Wielkanoc i dni postne:
- dekoracje słomiane w formie pająków wieszanych pod stropem, z
dekoracjami z bibuły, zwyczaj ten zanikał już przed 1939 r.
- poszczono całe triduum paschalne,
- w dni postne spożywano jedynie postną zupę śledziową ze śledziami
zwaną wodą śledziową - śledzie z beczki, moczone w wodzie
i zalewie octowej ze śliwką z octu, cebulą i gotowanymi
ziemniakami. Zabielane śmietaną lub bez niej. Zupę tę jadano tez w
piątki.
- nie jedzono w okresie wielkiego postu, a przynajmniej w wielkim
tygodniu jajek, które były zarezerwowane na śniadanie
wielkanocne, kiedy stukano się pisankami, kto zachował pisnakę całą
temu wróżyło to szczęście.
Potrawy:
- sodziaki - placki z twarogu, mąki i sody doprawiane na ostro papryka i pieprzem, smażone na patelni,
- bugaj - duży, gruby placek ziemniaczany z patelni typowy dla Bieżunia i okolic,
- rosół i pomidorowa z gotowanymi, tłuczonymi ziemniakami,
- ww. zupa śledziowa,
- dawniej też suszone i peklowane mięso, w czasach przed lodówkami,
- placki ziemniaczane z gotowanych ziemniaków,
- zupa kwaśna, zwana czasem "cytrynową", rodzaj zupy warzywnej
zaprawianej octem lub kwaskiem cytrynowym i zabielanej śmietaną,
- zupa szczawiowa z jajkiem była popularna, często zbierano szczaw na łąkach podczas wypasu bydła,
- pieczywo drożdżowe i ciastka amoniaczki,
- chleb wypiekano raz w tygodniu na cały tydzień zazwyczaj na
prostokątnych blachach, zanim piec ostygł piekło się jeszcze ciastka -
amoniaczki lub sodziaki.
Zwyczaje pogrzebowe - pożegnanie bliskich.
Dawniej do czasu pochówku zmarli spoczywali na łożu lub
katafalku w domu, gdzie czuwała przy nich na modlitwie rodzina,
odmawiano różaniec, śpiewano pieśni. Odprawiano pustą noc -
ostatnią przed pogrzebem, z licznymi śpiewami i modlitwami. Wiele z
nich dawno zapomnianych odnalazłem po latach w reprincie śpiewnika
pelplińskiego.
W domu rozpoczynało się nabożeństwo pożegnalne, a
zmarłego w trumnie na wozie odprowadzała cała wieś do figury przy
wjeździe od strony Bieżunia. Potem w kościele odprawiano mszę za
zmarłego, skąd kondukt żałobny odprowadzał trumnę na cmentarz. Dawniej
ostatnia droga zmarłych była bardziej obudowana obrzędami. Po pogrzebie
składano kondolencje, odbywały się spotkania rodzinne - stypy.

